poniedziałek, 8 czerwca 2015

Pożegnanie... nie, nie z blogiem


Kiedyś bardzo mądry i ważny dla mnie człowiek mówił "pamiętaj, jak coś robisz i to nie działa, to choćbyś robiła tak samo jeszcze setki razy, i tak ci się nie uda. Trzeba wtedy zmienić sposób działania, bo tamten nie przynosi pożądanych efektów". 

Ten człowiek mówił też, że nie ma przypadków, są tylko znaki, których my po prostu nie dostrzegamy, bo nie patrzymy na to co trzeba, bo jesteśmy próżni, gonimy za pieniądzem, nie słuchamy samych siebie, choć wydaje się nam, że słuchamy. Bo jesteśmy zagłuszeni, zaślepieni swoją nieomylnością. Bo karmimy się nadzieją. Bo biegniemy za gadżetami, zabawkami, którymi będziemy się chwalić przed innymi. Bo nie zadajemy pytań, jak małe dziecko, które jest ciekawe świata, tylko natychmiast opiniujemy. Często niewłaściwie...


Dzisiejszy post będzie bardzo enigmatyczny, ale mam nadzieję, że z ciekawością go przeczytasz...

Masz czasami tak, że dopada Cię bezsilność? Serce mówi jedno, a rozum drugie. I jesteś tak zagubiony, jak małe dziecko. Stoisz na rozdrożu i nie wiesz w którą stronę pójść. Patrzysz w lewo (to serce) - chcesz tam pójść, ale tam nie ma już zbyt wiele dobrego dla Ciebie, jedynie nadzieje... niczym nie pokryte. Patrzysz w prawo (rozum) - a tam wielka niewiadoma. I potrzebujesz klucza, znaku... ale skąd masz wiedzieć co jest znakiem? Skąd masz wiedzieć, że to nie Twoja subiektywna interpretacja danej sytuacji? Nie wiem, nie odpowiem Ci. Mogę Ci tylko powiedzieć, że w ostatnich dniach, przed podjęciem życiowej dla mnie decyzji, zdarzyły się takie znaki... dwukrotnie. Dosłownie tuż przed postawieniem stopy w lewo. One były tylko przypieczętowaniem tego, co działo się najpierw trochę, a potem przybierało na sile, aż rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. I wiesz co? każdego dnia dostaję kolejne sygnały, które utwierdzają mnie w słuszności mojej decyzji i pomagają mi uwolnić się.

Smutne jest w tym wszystkim to, że na chwilę pozwoliłam złym emocjom opanować moje serce. Chciałam oddać pięknym za nadobne. Żałosne, prawda? Pomyślałam, że skoro komuś wolno, to dlaczego mi nie? Na szczęście, to trwało tylko/aż kilka dni. Poszłam wreszcie po rozum do głowy, serce też się upomniało, które powiedziało "hej, ty nie jesteś taka, przestań tak robić, bo spadasz kilka poziomów niżej, to brak szacunku do samej siebie i wartości, jakimi kierujesz się w życiu. Wyrzuć złość i żal w inny sposób, najlepiej spuść to w kiblu... i bądź sobą, prawdziwą Agnieszką". No i jestem :) I wiesz co? Nie spuszczam tego w kiblu, bo... to byłaby profanacja, a to było bardzo ważne i często piękne i tak chcę to pamiętać. Tutaj, na moim blogu, który jest częścią mnie ŻEGNAM się z przeszłością.

Poza tym uważam, wierzę, że to co dajemy kiedyś do nas wróci, więc chcę, żeby wracało do mnie jak najwięcej dobrych rzeczy.

Podobno warto usiąść sobie czasami w kompletnej ciszy i po prostu porozmawiać ze sobą i nic innego nie robić, mieć czysty, trzeźwy umysł, niezmącony złymi emocjami. Wsłuchać się w powiew wiatru, kumkanie żaby lub tykanie zegara. I kiedy uda Ci się to zrobić usłyszysz sam siebie, być może nawet zdziwisz się słysząc swoje myśli... pozwól tylko tej dobrej części siebie ujrzeć światło dzienne. Ja tak zrobiłam... dlatego nie kibel, tylko blog.

Agnieszka

2 komentarze:

  1. Widzę, że rzeczywiście wracasz na dobre ;-)
    Czytałam ten wpis i oczami wyobraźni widziałam siebie z przed dwóch tygodni. Też się musiałam pożegnać, bo serce chciało wierzyć, ale rozum mówił, że nie ma już w co wierzyć. Najtrudniej jest odpuścić, bo to trochę jakby przyznanie się do porażki. Plus pretekst do tego, by zadawać sobie niekończące pytania "dlaczego?". Trochę to trwało, ale wreszcie uznałam, że muszę się skupić na sobie - wrócić do dawnej siebie.
    Znam podobną myśl do Twojej, iż tylko głupiec cały czas robi coś tak samo i oczekuje innych rezultatów. Dlatego tak ważne jest by się uczyć ze swoich doświadczeń. A co do znaków... Może to głupie, ale wierzę w nie, bo czasem dzieją się tak nieprawdopodobne rzeczy, że tylko można je uznać za znaki. Teraz na przykład rozważam, gdzie iść na studia magisterskie i mam na oku trzy uczelnię. Wczoraj oglądałam film i w czasie bloku reklamowego leciała reklama jednej z tych 3 uczelni i... zatkało mnie. Jak dotychczas dostawałam oferty na maila, wręczano mi przeróżne ulotki, słyszałam reklamy radiowe, ale w TV jeszcze nigdy! No i tak sobie teraz dumam, czy to znak czy nie znak? Bo jak piszesz: z nimi nigdy nic nie wiadomo. Czasem to tylko pragnienie serca - nic ponadto ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, trudno się domyśleć co jest znakiem, a co nie... Wielu mówi "idź za głosem serca". Ciekawa jestem jakiego dokonałaś wyboru i czy zaufałaś znakom ? Trzymam kciuki za Twój wybór, by był jak najlepszy dla Ciebie :)
      Pozdrawiam

      Usuń