czwartek, 8 października 2015

Proste = skomplikowane?




Ciekawe co powie mój A. na takie porównanie... On lubi, gdy coś jest mierzalne, oparte na prawach fizyki, matematyki itp.
Ale to taka mała dygresja... nie o A. dziś chcę napisać ani Jego upodobaniach.

No więc jak to jest z tą miłością - taka prosta, a jednak skomplikowana? A może to my ją komplikujemy? Zresztą podobnie jak wiele innych rzeczy w życiu. 

Co jest tego powodem?
Lenistwo?
Strach?
Wygoda?
Zamiatanie pod dywan?

Przyjrzyj się takiej sytuacji. Twój facet ostatnio wraca z pracy później niż zwykle. Pierwszy raz spoko, drugi ok, za trzecim czy piątym zapala Ci się pomarańczowe (tak, jeszcze nie czerwone) światełko, hm... coś tu nie gra. Co robisz? Denerwujesz się? Podejrzewasz go? Przeglądasz ciuchy...?
Dlaczego nie spytasz wprost?
Bo boisz się odpowiedzi? Nie ma czego, jeśli Cię zdradza, to i tak  w większości przypadków się nie przyzna. Dlaczego? Bo trzeba mieć trochę odwagi, żeby przyznać, iż jest się... zdrajcą? Kłamcą? ... Tu możesz dodać własne epitety lub w komentarzach :)

A może wolisz po prostu zamieść pod dywan i udawać, że nie widzisz która już jest godzina? Cóż... rób jak chcesz, w końcu i tak to kiedyś do Ciebie wróci. 


Jeśli jesteś w związku, to już nie tylko Twoja gra, to Wasza gra, to odpowiedzialność jednej osoby za drugą. Więc w co gracie? I czy aby na pewno RAZEM?

Już nie jest tak, jak kiedyś? Macie mniej czasu dla siebie? Zamieszkaliście razem, praca, dzieci, obowiązki, seks już nie jest taki namiętny jak kiedyś... i jakoś tak każde zaczęło grać w swoją grę.
Dlaczego?
Bo ciężko było rozmawiać o problemach?
Bo czasami trudno przyznać się do słabości, błędu etc.
Bo łatwiej udawać, że nic się nie stało?
Bo nie chce Ci się wymyślić coś fajnego dla partnera?
Bo nie chce Ci się pójść razem do kina? Gdziekolwiek?
Bo łatwiej udawać głuchego i ślepego?
To weźcie się w tym momencie rozstańcie, bo marnujecie swój czas... i albo dożyjecie wspólnej, acz nieszczęśliwej starości, albo i tak się rozstaniecie. Więc po co to ciągnąć?
Albo... usiądźcie RAZEM i przedyskutujcie to, co Was trapi, bez atakowania, raczej ze spokojem, miłością i empatią. Trudne? Ale może warte zachodu?


Poza tym jeśli tego nie zrobicie, to każdy następny związek będzie w jakiejś części kopią poprzedniego, no bo co ma się zmienić skoro Twoje metody, sposób reagowania, zachowania się nie zmieniły?
Oczywiście, że na początku będzie uroczo, zajebiście itd. Przecież wcześniej też tak było, każdy związek taki był na początku. A później wkroczyła rutyna, obowiązki i takie tam duperele, które rozpieprzają związek. Kurde! dobrze, że można na coś zwalić winę :) Po co brać ją na siebie?
Najlepiej powiedzieć jestem jaki jestem, albo mnie takiego chcesz, albo spadaj. Pozycja bardzo roszczeniowa. No i poza tym wina nie jest absolutnie po mojej stronie. ABSOLUTNIE!

Związek to praca... jak zwał tak zwał. Jednym się podoba to określenie, innym nie. I jak już kiedyś napisałam jeśli po okresie próbnym (czas euforii) zostaniesz zatrudniony/a, to jeśli przestaniesz się starać możesz dostać wypowiedzenie. A skoro to fajna praca, to może warto poświęcać jej więcej uwagi? Tym bardziej, że można rzec, iż to Twój biznes, a nie byle posadka u kogoś. No cóż... samo się nie zrobi. Chcesz mieć biznes na lata, przynoszący wiele korzyści? Pracuj każdego dnia. To jest proste! nie szukanie substytutów miłości, partnera, seksu...


lub chęci.

Nie wiem czy mam rację, bo nie jestem ekspertem, co dziś zostało mi zarzucone. Ale pomimo tego, że nie jestem ekspertem, to mam prawo powiedzieć swoje zdanie. A Ty masz prawo nie zgadzać się ze mną. Tylko zanim to zrobisz poproszę Cię o zgłębienie tematu, bo to, że czegoś nie wiesz, bądź nie rozumiesz, nie znaczy że tego nie ma lub nie będzie. To, że jest powietrze wiesz, ale go nie widzisz, prawda? Że istnieje wiele chorób też wiesz? Ale nie wiesz jakie są ich przyczyny. Dopiero jak jest późno, albo za późno dowiadujesz się. Więc może warto czasami zainteresować się wcześniej. Może lepiej być proaktywnym, by móc podejmować decyzje i kroki, które doprowadzą Cię do pożądanego celu?  Zamiast bycia reaktywnym, czyli podejmowania kroków w momencie wystąpienia problemu. Albo zajmowania stanowiska "wiem co robię, jestem dorosły, mnie to się nie przytrafi". Ja wolę zapobiegać, bo to łatwiejsze.  


Czasem naprawdę warto dopuścić do rozmowy nawet na trudne tematy i wyrzucić ten znak. POLECAM :)


Agnieszka


5 komentarzy:

  1. Mądrze napisane ;) wiadomo na coś/kogoś winę zwalić trzeba, ale mało kto widzi winę w sobie, w swoim zachowaniu. Do tanga trzeba dwojga, ale też nie można spocząć na laurach, bo jak wkradnie się ta rutyna i jak partnerzy przestaną ze sobą rozmawiać, to kiepsko. Potem trudniej to wszystko odbudować, zgadzam się, że łatwiej zapobiegać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak naprawdę zawsze rutyna się wkradnie, prędzej czy później, mniej lub bardziej. I czasami nawet takie życie bez ekscesów też jest fajne. Jednak ważne, żeby zauważyć niebezpieczną granicę, za którą jest już bardzo niebezpiecznie dla związku. Czyli reasumując, tak powiedziałyśmy... lepiej zapobiegać :)

      Usuń
  2. Mam pewne podejście niezależnie czy dotyczy to relacji z bliskimi czy z ledwo znanymi osobami - zawsze wolę wiedzieć niż nie wiedzieć. Usłyszeć najgorszą prawdę niż najładniejsze kłamstwo. Z prawdą zawsze mogę się zmierzyć i albo pracować nad zmianą czegoś albo odejść. Półśrodki, zamiatanie pod dywan nie daje niczego poza złudnym poczuciem, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest. A żyjemy tylko przez określony czas, więc warto spędzić go w takim sposób, by jak najmniej i jak najkrócej żałować. Czasem prawda rzeczywiście boli i wtedy chwilę się waham, czy to podejście aby na pewno jest dobre, ale zaraz po tym przychodzi odpowiedź, że oczywiście iż tak. Teraz cierpię, ale za 3 miesiące będę jak nowo narodzona. Po co przez kolejne 3 miesiące żyć w złudnym przekonaniu, że wszystko jest ok i dopiero potem cierpieć. Bo zamiecenie spraw pod dywan nie powoduje, że problemy znikają - one tylko zostają odłożone w czasie. Wiem, że to podejście jest bardzo analityczne, czasem wręcz kalkulacyjne, ale sprawdza się rewelacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nie wiem co napisać, bo wyjęłaś mi to z ust. Mogę tylko powiedzieć, że ja też wolę WIEDZIEĆ niż nie wiedzieć. Cokolwiek by to było. Na 1000 %

      Usuń
  3. Po co mi rachunek prawdopodobieństwa i jakieś różniczki w życiu? dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie i się przydaje. Dziękuje

    OdpowiedzUsuń