środa, 30 kwietnia 2014

Jak rozpieprzasz własne szczęście

W mojej pracy spotykam wiele ludzi, zwłaszcza kobiet, z którymi uwielbiam rozmawiać. O wszystkim, choć mniej o zakupach czy najmodniejszym w danym sezonie makijażu. Na szczęście moje klientki potrafią rozmawiać inteligentnie i ciekawie - nic dziwnego, w końcu swój do swego ciągnie :) - a ja uwielbiam słuchać. Często rozmawiamy o sprawach damsko - męskich ...i dziś jedna z nich. 

Jesteś w związku już dobrych kilka lat? Uważasz, że Twój partner się zmienił? Oczywiście na gorsze?
A Ty oczywiście wciąż jesteś taka sama, buhaha. Albo nawet lepsza, bo przecież tyle robisz, poświęcasz się dla całej rodziny, wszystko jest na Twojej głowie i nikt tego nie docenia. 
Kiwasz teraz ze znużeniem głowa i mówisz "tak, tak właśnie jest, życie jest do dupy"
Do dupy to jest papier toaletowy, a i tak się zdarza, że jest zbyt twardy i nawet do dupy się nie nadaje :) Ot i co. Więc może Ty nie nadajesz się do bycia partnerem i tworzenia udanego związku? No, popatrz sobie w oczy, najlepiej wcześniej wyjdź z siebie i spójrz tak, jak na obcą osobę. Co widzisz? Otyłą kobietę, w rozczochranych lub byle jak spiętych włosach i rozciągniętych, poplamionych dresach?

Patrz sobie w oczy i odpowiedz, czy tak chodziłaś na randki? Nie? niesamowite...tzn, że manipulowałaś  swoim facetem ,żeby go zdobyć, a jak już go masz, to nie trzeba się starać i można chodzić jak czupiradło?
Czy tak samo robisz w pracy? Jak się o nią starasz, to stajesz na rzęsach i klaskasz uszami, żeby ją dostać, a potem przedłużyć okres próbny. A później już  Ci się wszystko  należy, tak po prostu? Nie robisz tego czym na początku błyszczałaś, zachwyciłaś? No to Cię wyleją. Uważaj tylko, żeby Cię facet nie wylał...razem z pomyjami.

Nie krzycz do mnie, nie twierdzę, że masz w domu chodzić w pełnym makijażu i na szpilkach. Wygoda wygodą, a niedbalstwo to inna sprawa. Wiem, że lata robią swoje, tu się może pojawić fałdka, a tam zmarszczka, ale przeistoczenie się z syreny w wieloryba, to chyba lekka przesada, nie sądzisz?

Twoj facet nic nie robi, nie pomaga Ci w pracach domowych?
No to jeszcze raz marsz do lustra...czy pamietasz jak czasami chciał Ci pomóc, a Ty mówiłaś, że lepiej to zrobisz? Albo jak coś zrobił, to go jeszcze zrugałaś, że się nie postarał i jak ma tak robić, to niech sobie w dupę wsadzi swoją pomoc. No...to teraz się nie dziw, że on siedzi przed telewizorem, a Ty zapieprzasz przy praniu, gotowaniu i sprzątaniu. Sama go tego nauczyłaś.

A jak się urodziło Wasze dziecko, to czy przypadkiem nie wyprowadziłaś się z łoża małżeńskiego, żeby mieć bliżej do dziecka? BRAWO!...jesteś skuteczna, masz do niego bliżej. Za to dalej do własnego faceta... i nie tylko w sensie fizycznym, choć kochasz się z nim raz w miesiącu dla świętego spokoju. GRATULACJE! Niedługo nie będziesz musiała wcale, bo on znajdzie sobie inną, albo - jak będzie chciał być, mimo wszystko, fair wobec Ciebie - uzależni się od pornoli. 

Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałaś? Rozmawiałaś, nie przekazywałaś informacje. To znacząca różnica. A wiesz jak miło jest usiąść razem do kolacji i opowiadać sobie o mijającym dniu? Sprawdź.

Jeśli zapytam czy czasami mówisz mu miłe słowa, komplementy, to chyba będzie pytanie retoryczne? :)
Że nie wspomnę o podkręcających sms-ach, na przykład, gdy jesteś w łazience obok :)...tyle możliwości dają dzisiejsze czasy, a Ty z tego nie korzystasz. Szkoda.

Zobaczyłaś wreszcie siebie w prawdziwym zwierciadle? Jeśli tak, to super. Co z tym zrobisz, zależy tylko od Ciebie, bo nie można kogoś zmienić, ani na siłe, ani po dobroci...możesz za to zmieniać siebie...i kto wie co się wtedy stanie. Może on to dostrzeże, w całej swojej krótkowzroczności, i też coś w sobie zmieni.

To nie o Tobie mowa? Też super, chciałabym Cię poznać i wymienić doświadczeniami :)

A Wy, Panowie, choć post nie jest dla Waszych oczu,  nie cieszcie się zbyt mocno...następny będzie dla Was :P  Tak dla równowagi.

Agnieszka

6 komentarzy:

  1. Święta prawda:-)
    Każdy się zmienia, trzeba być szczerym: my też:-)
    M.CH

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam faceta, ale nawet bez niego wiem, że się zmieniłam w przeciągu ostatnich prau lat. Ba, nawet w ciągu ostatniego roku ;-) A nawet jeżeli ktoś uważa, że się nie zmienił, to na pewno znajomy/przyjaciel/rodzina szybko wyprowadzi go z błędu. Dlatego tak ważne jest,aby być wyczulonym na słuchanie innych i tego, co mają do powiedzenia, bo oni czasem wykazują się większą spostrzegawczością niż my sami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możemy się zmieniać świadomie dla kogoś, bądź w jakimś celu, a czasami jest tak, że to okoliczności, życie nas kształtuje. Zastanawiam się tylko nad jednym. Napisałaś, że wiesz, że sie zmianiłaś (to pewne, świadczy o tym Twoj blog). Ja tez wiem, że się zmieniłam, nad niektórymi aspektami pracuję świadomie:) Chcę się rozwijać i zmieniać na lepsze. Ty chyba też jestes nastawiona na rozwój, na szczęście:) Więc może dlatego widzimy zmiany w sobie. A jak ktoś się cofa, zmienia na gorsze, to może tego nie widzi, albo nie chce zobaczyć ?

      Usuń
    2. Zmiana na gorsze? Ciężka sprawa i ciekawe pytanie zarazem :) Myślę, że na gorsze nigdy nie zmieniamy się świadomie. Raczej wolimy zmieniać się na lepsze, a że wychodzi czasem jak wychodzi, czyli odwrotnie do chęci, to myślę, że jest to zmiana nieświadoma. Tak długo póki ktoś z zewnątrz, kto zachowa resztki obiektywizmu nie zwróci uwagi, że zmiany idą w złym kierunku, tak długo nie można mówić o celowej zmianie na gorsze - w planach pewnie miało być na lepsze ;-)

      Usuń
    3. Tylko jak to zrobić, żeby to zwrócenie uwagi nie zostało potraktowane jako tzw. czepianie się? Bo chyba zazwyczaj jest tak, ze jak się komuś pokazuje, że źle robi, zachowuje się etc., to uważane jest to za bezpodstawną krytykę. W końcu bardziej lubimy słuchać pochwał. Choć głośno przyznaję Ci rację, że dobrze jak ktoś z zewnątrz w obiektywny sposób pokaże, że "coś tu nie gra"

      Usuń
    4. Myślę, że "dyplomatyczna" krytyka nie jest możliwa. Jeżeli ktoś nie rozumie, że niekiedy przykre słowa są wypowiadane po to, by pomóc, to nic nie można na to poradzić. Pewnie, że można taka uwagę osłodzić komplementem, ale i tak te przykre słowa zostaną w pamięci (albo też zostaną całkowicie z niej wyparte).

      Usuń