poniedziałek, 5 maja 2014

Małżeńska przysięga... wyświechtanym kłamstwem?

Ja...biorę ciebie...za żonę/męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...
A "śmierć" przychodzi czasami bardzo szybko...ŚMIERĆ miłości, wierności i uczciwości...małżeństwo umiera. Bęc!

Czy właśnie w tej chwili myślisz "kurde, tak właśnie było ze mną"? Patrzysz po znajomych, same rozwody. Cholera...po co w takim razie wiązać się z kimś? I tak zawsze koniec jest taki sam. Do dupy...


A ja, z uporem fanatycznego maniaka wierzę, że dwoje ludzi może stworzyć szczęśliwy, udany związek i być ze sobą do końca swoich dni. I JUŻ. Ale to na margnesie...skoro czytacie mojego bloga, to sami się przekonacie o moim fanatyźmie :)


Czy stając na ślubnym kobiercu wierzyłaś, ufałaś, że "i żyli długo i szczęśliwie" to wypisz wymaluj słowa o Tobie. Świetnie, więc co się potem stało, że wszystko umarło? Czy może chodzi o to, że chciałaś brać, a nic nie dawać? A może tylko dawałaś i niczego nie wymagałaś. Może tylko oczekiwałaś, że on się domyśli. FACET SIĘ NIE DOMYŚLA, bo nie jest jasnowidzem. Ty zresztą też, choć jako kobieta być może masz wyżej rozwiniętą intuicję. Ale wracając do ślubu...staliście, patrzyliście sobie głęboko w oczy i ślubowaliście...że na zawsze, bez względu na okoliczności etc. Ufam, że przynajmniej wtedy mówiliście to szczerze i z wiarą, która gdzieś po drodze się zagubiła, cholera. Wierzyłaś, że to początek pięknej drogi, że Wasza miłość pokona wszystko. Tylko czy zastanowiłaś się czym jest ta miłość? Bo to nie latające motyle w brzuchu, chyba już to wiesz...Czy mówiąc sakramentalne TAK znałaś potrzeby swojego narzeczonego? Czy on znał Twoje? Czy poznałaś go w różnych sytuacjach? Widziałaś jego zachowanie, gdy jest zły, zazdrosny, gdy ma kłopoty? Jak traktuje rodziców, znajomych i innych ludzi? A może rozbiłaś jego poprzedni związek i myślałaś, że uda Ci się zbudować szczęście na czyimś nieszczęściu? A może zbyt pochopnie podjęłaś decyzję albo związałaś się z rozsądku?


Odpowiedzi na te pytania należą do Ciebie. Ja natomiast chcę dziś poświęcić czas dla WIERNOŚCI...nie dla zdrady, wolę skupić swoją i Twoją uwagę na pozytywach :) Choć znając mnie i moje możliwości pisarskie, kierunek moich wypowiedzi nigdy nie jest znany. Jak mawia A "nigdy nie mów nigdy" :)


Więc czym ona jest? Pewnie jak z miłością ile ludzi, tyle definicji. W każdym razie dla mnie to nie tylko fizyczność, ale tez sfera mentalna. Wierność to dotrzymanie słowa, danej obietnicy. To mój świadomy wybór, decyzja. Nie przymus, obowiązek i wymóg. Chcę być wierna mojemu A,  dlatego, że Go kocham, również dlatego, że to jedna z rzeczy, jakie są na szczycie mojej listy wartości, bo chcę, by był szczęśliwy i nie chcę ranić, bo mogę sobie i Jemu zawsze popatrzeć prosto w oczy, bo chcę być szczęśliwa, a życie w zakłamaniu nie pozwoli mi na to,bo chcę być wierna sobie i swoim wartościom, bo bycie niewiernym jest mało odważne, choć pewnie wielu dodaje animuszu i pewności siebie. Pytanie tylko komu? Maluczkiemu, niedowartościowanemu człowieczkowi? I żeby wszystko było jasne "gdyby wszystkie kobiety były wierne, to z kim mężczyźni zdradzaliby swoje żony?"


Wierzę, że A chce być mi wierny, nie że musi. Nie mam zamiaru Go kontrolować, grzebać w kieszeniach, komórce czy innych rzeczach. Pieprzę cały ten monitoring. Jestem na tyle świadoma, że można to zrobić tak, że druga strona się nie dowie. Wiem również, że życia nie da się przewidzieć i czasami niestety ulegamy pokusie, bo cóż - jesteśmy jednak mniej lub bardziej próżni i lubimy się podobać, lubimy skupiać na sobie uwagę płci przeciwnej. I to w obliczu prawdziwej, realnej możliwości i pokusy - wierność staje się prawością, czystością, szlachetnością, by nie rzec górnolotnie CNOTĄ. Bo łatwo być wiernym i dotrzymać słowa przysięgi, gdy nie ma zmaterializowanej pokusy.





Więc jeśli w całej swej próżności :P polecisz na piękne słówka i inne podniecające rzeczy (bo przecież w Twoim związku jest już tak nudno i nic z tym się nie da zrobić!!), pozwolisz sobie i temu nowemu komuś na flirt, który rozwinie skrzydła (demona?)...to bądź na tyle odważna/y, żeby powiedzieć o tym swojej połówce (nie lubię tego określenia, ale niech tam). I albo bądźcie ze sobą dalej, jeśli potraficie, albo po prostu niech każdy pójdzie swoją drogą. Bo działając na przysłowiowe dwa fronty zachowujesz się jak pieprzony egoista...i tchórz! Odwagą jest spojrzeć w oczy i przyznać się, odwagą jest pozwolić swojemu partnerowi  pójść dalej swoją drogą. Ja wiem, że go to zaboli, że świat się zawali, ale uwierz, że tylko na chwilę. I to jest w jakiś sposób uczciwe, a nie zabieranie czasu i zabawa w ciuciubabkę.




Czy wiesz już co chcę Ci powiedzieć? Rozmawiaj ze sobą i swoim partnerem, poznaj jego wartości, powiedz mu o swoich...a także dlaczego jest to dla Was takie ważne.


Zastanów się...czy zbyt pochopnie podejmujesz decyzje? Czy umiesz i chcesz dochować wierności? A może wcale nie jest to dla Ciebie ważne? A co powiesz o  "i żyli długo i szczęśliwie"? Chciałabyś/chciałbyś być częścią takiego obrazka? Uważasz, że to niemożliwe? Nie ma rzeczy niemożliwych, czasem trzeba tylko poznać pewne symbole, zachowania, potrzeby i wartości... i chcieć budować na nich fundamenty. W tym przypadku to fundamenty miłości. Zacznij budować je od wierności.



Agnieszka

6 komentarzy:

  1. Ach... troszkę się rozmarzyłam o szczęśliwych związkach. Sama w żadnym związku nie jestem, więc trudno mi tutaj zabierać głos w sprawie małżeństwa i wierności. Ale zawsze podoba mi się starsza para idąca pod rękę czy też trzymająca się za ręce... Zawsze sobie wtedy myślę, że też chciałabym mieć tyle szczęścia w ich wieku. Kto wie, może mi się uda? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy z moim partnerem taki ulubiony obrazek, który jest dla nas symbolem "i żyli długo i szczęśliwie" - dwoje trzymających się za ręce staruszków . Nie wiem czy nam się uda, za to bardzo chcę i wierzę. Póki co 2 lata za nami:)...Życzę, żeby i Tobie się udało:)

      Usuń
    2. Jak przyjdzie czas, to się uda :-) Póki co, życzę Wam szczęścia, abyście kiedyś mogli sami sobie zrobić takie zdjęcie ;-)

      Usuń
  2. U nas w związku wszystko jest postawione na głowie i w niestandardowej kolejności. Ślubu nie mamy, ale skoro u ludzi stanowi on jakiś początek, to u nas będzie pewnie przypieczętowaniem końcowym. Jeśli dotrwamy do jakiegoś końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też nie jesteśmy małżeństwem, to czy ludzie mają papierek czy nie jest ich wyborem, a dla mnie nie ma istotnego znaczenia...natomiast wierność TAK

      Usuń