sobota, 3 maja 2014

Teściowa - permanentne zło czy miód na ranę?



Do domu wpada uradowany mąż.
Mówi do żony:
- Kochanie wygrałem w totka.
Żona siedzi cicho i po chwili ze smutkiem mówi:
- Mamusia nie żyje.
Na to mąż krzyczy z radości:
- Ja pier...ę, kumulacja!


Zastanawialiście się kiedykolwiek dlaczego teściowe są tak znienawidzone przez partnerów swoich dzieci? I wbrew pozorom i dowcipom nie tylko przez mężczyzn, także przez kobiety. Skąd bierze się ta, obopólna zresztą, niechęć? Jest zasłużona czy na wyrost?

A czy popatrzyliście na to z innej perspektywy? Że to Wasi z krwi i kości rodzice, choć najczęściej mamy, próbują rozpieprzyć Wam rodzinny spokój i szczęście? Nie twierdzę, że mają złe intencje, wiem że chcą dla Was dobrze. Jednak czy to mama, czy teściowa, warto pamiętać o pewnej zasadzie. TO CO DOBRE DLA MNIE, NIE MUSI BYĆ DOBRE DLA CIEBIE. 

Więc jak to wygląda? Zacznijmy od początku...
Przypomnij sobie jak pierwszy raz przyszłaś do domu swojego partnera i poznałaś jego mamę. Pamiętasz jak się denerwowałaś i starałaś wypaść jak najlepiej, bo zależało Ci na jej sympatii. No i jak? Lubi Cię? Naprawdę?...no to pozazdrościć teściowej, należysz do tej niestety niewielkiej grupy POSIADACZY CUDOWNEJ TEŚCIOWEJ.

Jednak jeśli należysz do większości, to pomyśl, że kiedyś Ty też możesz zostać...teściową. Więc zastanów się nieco wcześniej co i jak robić, żeby Twoja synowa, bądź zięć mogli, dzięki Twojej mądrości, należeć do (mam nadzieję coraz większego)  grona szczęśliwców :) 

A więc...mieszkasz z partnerem, macie dziecko, od czasu do czasu odwiedzacie Twoją teściową, co jest o tyle lepszą opcją, że wyjść z jej domu możecie kiedy chcecie :) I co wtedy słyszysz? Ciągłe słowa krytyki "mleko jest za zimne" , "tu masz brudno". Generalnie wszystko źle robisz...źle wychowujesz dzieci, do złych szkół je posyłasz, źle je odżywiasz, ubierasz i w ogóle źle kochasz. Jesteś za chuda albo za gruba, źle się ubierasz i tak samo gotujesz. Ogólnie totalna porażka, jak Ty się do tej pory uchowałaś? :P 

Droga Teściowo, gdyby nie Twoja ciągła indoktrynacja, byłoby o wiele lepiej. 
Przypomnij sobie, proszę, jak to było, gdy Ty przekroczyłaś próg domu swojego męża? Było Ci łatwo, gdy jego mama wciąż rzucała Ci kłody pod nogi? Nie? Byłaś wściekła, rozgoryczona, nie rozumiałaś...A teraz zapomniałaś i zrobiłaś się takim samym ropiejącym i jątrzącym wrzodem na dupie. Upierdliwie zrzędzisz, wpieprzasz się i rozwalasz podwaliny nowej rodziny. Zrozum w swym apodyktycznym umyśle, że oni tworzą teraz odrębną jednostkę, nową rodzinę, chcą pójść swoją drogą i przeżyć ją po swojemu. A jak coś im się nie uda, to od tego świat się nie zawali...niech każdy ma własny bagaż doświadczeń. Pomagaj i radź, gdy Cię o to proszą, nie wciskaj swego nosa i 3 groszy wciąż w ich sprawy.

Droga Mamo, wiem, że chcesz uchodzić w moich oczach za autorytet...i obiecuję, że będziesz nim, gdy zrozumiesz i zaakceptujesz moje wybory i decyzje. Gdy dasz mi wolność i przestaniesz zawłaszczać . Gdy pojmiesz, że miłość to dać wolność wyboru...męża, żony, kierunku studiów, pracy, stylu ubierania, sposobu gotowania, chęci, bądź nie posiadania dzieci etc. 
Kochana Mamo, proszę Cię, byś nie powodowała u mnie wyrzutów sumienia, nie wymuszała i nie podcinała mi skrzydeł, gdy mam nowy pomysł i zapał. Jeśli tego nie zrozumiesz, następnym razem nie dziw się i nie miej pretensji, że mam przed Tobą tajemnice. Zacznij wierzyć, ufać, motywować i cieszyć się z sukcesów Twoich dzieci. Zobaczysz, że wtedy częściej i chętniej będę Cie odwiedzać...Razem z moim partnerem :)


Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz